Na tej stronie pozwoliłem sobie zamieścić perspektywę, którą podchwyciłem z nauk mojego nauczyciela. Jak dotąd, nie znalazłem dla siebie bardziej przekonywującej perspektywy na życie, ale wciąż otwarty jestem na kulturalną perswazję.
Miłość w relacji
Naturalnym źródłem przyjemności jest trwanie w miłości z drugą osobą. Aby doświadczyć takiego związku, niezbędne jest zachowanie indywidualności. Bez niej nie można mówić o istnieniu relacji.
Uwaga. W tej sekcji będzie mowa o Bogu. Aby złagodzić kwestie związane z gorącym tematem płci oraz spuścizną patriarchatu i domniemaną wyższością matriarchatu, proponuję amantiarchat – rządy kochanków.
Choć czasem Bóg będzie występował tutaj w męskiej formie językowej, nie należy mylić tego z jego rzeczywistą płcią.

Gdy dwie osoby są na siebie zupełnie otwarte to kochają się i starają sprawić sobie wzajemną radość. Mimo, iż nadal jest ich dwie, żyją jakby jednym sercem. Dlatego prawdziwej miłości nie da się wyrazić dosłownie. Słowami można się co najwyżej do niej zbliżyć, a dzięki poezji doznać czegoś na jej pograniczu.
Logika i natura umysłu
Logika, gdy ją upostaciowić, odgrywa istotną rolę w drodze do miłości. Musi być spełniona, spokojna i czuć się zrozumianą. Jej pytania służą nam do tego, aby znaleźć w życiu odpowiedzi, które uspokajają umysł. Zrównoważony umysł jest z kolei niezbędny, aby pojąć samego siebie.
Naturę umysłu odkrywa się umysłem i można to robić samodzielnie. Jeśli jednak chcielibyśmy jego naturę przekroczyć, potrzebujemy żyć w związku całkowitego oddania dla drugiej osoby. Nie oznacza to, że tracimy wtedy własną indywidualność, ale to, że całkowicie otwieramy się na zaufanie.
Ignorancja i cierpienie
Nauczeni przykrym doświadczeniem pseudo-miłości, która umotywowana była ambicją, kojarzymy miłość z interesownością, co często powstrzymuje nas przed otwartym dzieleniem się nią. Czasami trzeba przejść gehennę, aby zauważyć, że źródło tej interesowności leży tak naprawdę w naturze samego umysłu, z którym gdy się utożsamiamy, dzielimy wszystkie smutki i pragnienia.
Źródłem naszego cierpienia jest więc ignorancja, czyli nieporozumienie dotyczące naszej tożsamości, ponieważ tylko to z czym się utożsamiamy jest w stanie sprawiać nam radość lub przykrość. Będąc przekonanym, że to, co dzieje się w naszym umyśle przydarza się nam samym, trwamy w uścisku jego zmiennej natury, a jako że w rzeczywistości jesteśmy bytem wiecznym, duszą, to to, co zmienne, nie może nam dać prawdziwego spełnienia.
Ignorancja, wbrew pozorom, nie jest brakiem wiedzy. Brak wiedzy to jedynie pewien rodzaj ignorancji. Podstawową ignorancją jest posiadanie przekonania wyrastającego z wiedzy błędnej. Efektem niewiedzy o naszej duchowej naturze jest to, że utożsamiamy się z naszym materialnym umysłem, a w konsekwencji, poprzez zmysły, także i z ciałem. Za sprawą wykształconych w nich gustów przywiązani jesteśmy do rzeczy z natury nietrwałych, w rezultacie żyjąc w ciągłej obawie przed utratą jakiejś rzeczy lub związku.
Wiedza duchowa
Prawdziwą wiedzą jest to, że jesteśmy duszą, która nadaje świadomość naszemu umysłowi, zmysłom oraz ciału. Zdanie sobie sprawy z tej duchowej świadomości pozwala naszemu poczuciu własnego ja ustosunkować się do tego, kim naprawdę jest, gdyż tylko w wyniku przyzwyczajenia płynącego z dezorientacji instynktu samozachowawczego owy ośrodek tożsamości kieruje swoje przywiązanie w stronę umysłu i ciała, zamiast w stronę duszy.
Ograniczone poznanie
Nasze doświadczenie jest jednak ograniczone. Świat poznajemy oglądając go, dotykając, smakując, wąchając, lub wsłuchując się w otoczenie. Wszystkie zdobyte w ten sposób informacje przetwarzane są przez umysł. Ograniczone mamy także środki wyrazu, a ten, który jest wyjątkowy, to używanie języka mówionego i pisanego w celu przekazywania wiedzy o rzeczywistości pozazmysłowej.
Jednym z najlepszych narzędzi językowych przygotowujących nas do rozumowania z punktu widzenia duszy są metafory lub opowieści. Jedna z nich może brzmieć następująco:
Wyobraźmy sobie, że prawdziwe życie toczy się na portalu społecznościowym. Ludzie są zdjęciami, płaskimi imitacjami twarzy, a komunikują się ze sobą wyłącznie za pomocą grafik, tekstu i opinii zwrotnych na temat swojej aktywności. Brakuje w tym świecie dotyku, nie istnieją takie charakterystyki jak temperatura ciała czy grubość skóry. Ludziom z tego portalu jednak to nie przeszkadza, taki świat jest dla nich normą i tworzą w nim związki, grupy i frakcje. Emocje wyrażane są dźwiękowo, tekstowo lub graficznie.
Niektórzy z nich wierzą w to, że istnieje człowiek, ktoś, kto ich zaprogramował, stworzył im dom i dzięki czemu mają przestrzeń, w której dochodzi do całej tej interakcji. Drudzy zaś uważają, że nie ma nikogo takiego, że są oni niezależni i równie dobrze sami mogliby zarządzać całym tym portalem. Istnieją jeszcze tacy, którzy nie wierzą nawet w istnienie samych siebie, mówią, że to tylko zdjęcia i tekst, które, gdy rozłożyć na części, pozostawiłyby po sobie pustkę.
Dyskutując ze sobą i poszukując jednej prawdy, starają się wybadać historię portalu. Jedni głoszą, że powstał on za sprawą pewnego programisty, który tak to sobie zaplanował, że portal działa, a oni w nim istnieją. Drudzy, że pewnego dnia, dawno temu, doszło do wielkiej i przez nikogo nie kontrolowanej eksplozji informacji, której oni są jedynie pozostałością. Ci ostatni twierdzą, że tak naprawdę to niczego nie ma, że to się im wszystkim tylko tak wydaje.
Podobnie jest w życiu, które przeżywamy obecnie. Mimo, że dobrze wiemy, że do stworzenia czegokolwiek, włącznie z portalem społecznościowym, potrzebny jest ktoś, kto go zaplanuje, a następnie stworzy, nieraz myślimy, że w przypadku świata, którego doświadczamy, jest zupełnie inaczej.
W rzeczywistości jednak Facebook’a stworzył człowiek, a świat stworzył Bóg, a Facebook istnieje wewnątrz świata, który stworzył on. Co więcej, tak samo jak istnieje wiele innych portali społecznościowych, tak samo istnieje wiele wszechświatów. Jednakże zarządcą ich wszystkich jest ten sam, jeden Bóg. Tworzy on, zarządza nimi, i niszczy je w zależności od swojej woli.
Cel życia
Celem naszego życia jest doświadczanie miłości Boga. Oprócz drugoplanowych celów, takich jak prawość, dobrobyt, odczuwanie przyjemności, albo nawet odejście od nich wszystkich w stronę wyrzeczenia, przyświeca nam przede wszystkim jeden cel: kochać Boga i być przez niego kochanym. Nic bowiem nie skłania naszego umysłu do działań prawych tak, jak prawdziwe spełnienie płynące z ogromu przeżywanej miłości. Dobrobyt, czyli warunki sprzyjające szczęściu, istnieją tylko wśród ludzi kochających i spełnionych. Wtedy odczuwają oni prawdziwą przyjemność, wtedy też, jeśli chcą, mogą świadomie i naturalnie odejść od swoich pozostałych ambicji i całkowicie oddać się miłości.
Złożoność ludzkiej egzystencji
Sprawa nie jest jednak taka prosta. Jesteśmy bowiem w złożonej sytuacji. O ile Bóg jest bytem duchowym, tak jak i my, posiada on także duchowe ciało. My takiego ciała nie mamy i otacza nas materia. Materia, która z natury jest bezwładna, martwa. Tak jak żarówka, która przestanie świecić, jeśli odłączyć ją od prądu, tak samo i my jesteśmy tą energią, która podtrzymuje ciało przy życiu. Naszym zadaniem jest w zaistniałej sytuacji podejmować takie decyzje, dzięki którym coraz bardziej będziemy zdawać sobie sprawę z tego, że jesteśmy częścią duchowej energii, częścią Boga, a nie materii.
Materia jest przejawem energii w takiej postaci, która koresponduje z wrażliwością naszych zmysłów. Gdy przyjrzeć się jej pod dużym powiększeniem, znajdziemy wibrację małych cząstek. Z tychże małych cząstek stworzone są na przykład komórki ludzkiego ciała, stąd o uczuciu harmonii mówi się wtedy, gdy naszemu ciału przygrywa pozytywna wibracja. Nasze ciało jest więc instrumentem muzycznym, starającym się dostroić do melodii płynącej od Boga.
Materia i byt poza nią
Tak samo jak i my, Bóg jest poza ciałem fizycznym, czyli nie ogranicza go płeć. Tak samo dusza, którą jesteśmy, jest poza definicją płci ciała, w którym mieszka. Jest od tego ciała odseparowana. Podobnie, gdy gościmy w czyimś domu i dostajemy od gospodarzy pokój na tydzień lub dwa, podobnie nasza dusza gości w ciele z przysłowiowej krwi i kości. Dziwnym byłoby, gdybyśmy przywiązywali się zbytnio do pokoju w czyimś domu. Należy o niego dbać i być dla gospodarzy uprzejmym, to zrozumiałe, ale gdy minie czas naszego pobytu, powinniśmy być w stanie pożegnać się z radością, a nie ubolewać i tęsknić za ich pokoikiem.
Duchowość polega więc na wzrastaniu w świadomość naszej prawdziwej tożsamości oraz na pogłębianiu naszej relacji z Bogiem. Religia jest wtedy ciałem, która tę duchowość wspiera, dając nam wskazówki ku temu, jak najlepiej rozwijać w sobie duchowość. Przepisuje ona pewne rytuały i ceremonie, które, gdyby pozbawić ich świadomości ducha, byłyby bez znaczenia.
Praca nad sobą
Tak więc rzeczywista zmiana to ta, która zachodzi codziennie w naszym sercu i przejawia się w naszym rozumowaniu, podejściu do świata oraz zachowaniu. Przy odpowiednim punkcie widzenia, zmiana ta wyjdzie nam na dobre. Jako że nasz punkt widzenia jest do pewnego stopnia sprzężony zwrotnie z naszym zachowaniem, warto włączyć do swojego życia takie praktyki, jak okazywanie życzliwości drugiej osobie, posługę nauczycielowi, introspekcję, medytację, edukację własną, dbałość o siebie i otoczenie, taniec, śpiew i wiele innych, podobnie pięknych czynności.
Wywiady
Poniżej zamieszczam wywiady, które przeprowadziłem z moim nauczycielem na tematy psychiczno-duchowe. Można włączyć polskie napisy.