Sztuka wdzięczności

  1. Kiedy czujesz…
    • Lekkość
    • Radość
    • Poczucie błogości
    • Wolność
    • Śmiałość
  2. Zastosowanie
    • Kiedy wszystko gra i chcemy się tym podzielić z najważniejszą dla nas osobą
  3. Kroki
    • Zdefiniuj dla siebie słowo “wdzięczność”
    • Ubierz w słowa swoją autentyczną wdzięczność
  4. Efekt
    • Zobacz jak mocno stąpasz po ziemi i czy wyrażanie wdzięczności nie sprawia, że nagle bujasz w obłokach
    • Przekonaj się, czy wyrażanie radości nie wiąże się dla ciebie z falami smutku
    • Zobacz, czym jest dla ciebie głęboko wyartykułowana wdzięczność
    • Przekonaj się na ile żyjesz wdzięcznością, a na ile to tylko słowa

Przykład

Nowy dzień. Jestem wdzięczny za blady świt i za to, że ciebie poznałem. Otworzyłeś mi oczy zalepione mułem. Nic nie widziałem, niczego nie rozumiałem. Każdego dnia jestem ci wdzięczny, że zabierasz mnie za rękę do lasu. Że mnie mocno trzymasz i że mogę biegać, że mam dzięki tobie mnóstwo swobody. Że jestem taki bezpieczny. Rzadko do ciebie piszę z wdzięcznością. Za rzadko. Za mocno się skupiam na bólu, a za mało na wdzięczności. To dla mnie nowa perspektywa, wdzięczność introspektywna. Nigdy tak na to nie patrzyłem. Wdzięczność to inny rodzaj latarki, inaczej wyglądają wewnętrzne sprawy. Teraz jest mi jakoś autentyczna. Przymierzałem się do tworzenia ćwiczeń z wdzięczności itp., ale żebym tak sam chwycił za długopis i po prostu myślał, że to jest dobre, tego wcześniej nie miałem. Dzięki, bo to twoja zasługa. Wziąłeś mnie nad jezioro tylko po to, żeby pokazać, że bez ciebie nie ma szczęścia. Jest racjonalizowanie. A mnie się tego już nie chce. To takie luzujące doświadczenie, bo tyle się w życiu naudawałem. Jasny gwint. Tyle udawania, oddychania czyimiś płucami. Jeszcze co za chamówa z mojej strony, żeby komuś płuca zabierać. Mam dosyć, zwyczajnie, otwieram usta i z uśmiechem mówię: mam dosyć. Dosyć niedosytu, życia pośród swoich marzeń, wyobrażeń. Chcę jak najbardziej ciebie. Te projekty, moje-twoje, robić to, co mi mówisz, podpowiadasz. Niczego nie przeskrobałem, tak ci opowiadam. Po prostu mam chęć, żebyś był silniejszy od mojego umysłu. Chcę ci oddać stery, tak, żebyś sam robił mną co dla ciebie przyjemne. Wyciągnął mnie z bólu, o którym można pisać bez końca, zakończył tę naszą przykrą z nim relację. Strasznie się przywiązałem do moich przeżyć, pozycji, do moich czasów, do młodości, wynalazków. Do mojego stylu bycia, do brody, do postrzegania siebie jako postaci lepszej, głębszej, ciekawszej. Chcę się na maksa zaciekawić tobą. Coś zostawić za sobą, coś tobie podarować, tak, żebyś się tym cieszył i przy okazji, jeśli chcesz, uwolnił mnie o tego. Co chcesz, żebym robił do obiadu? Czytał? Pisał? Introspekcję? OK! Marcin powiedział, dobra, co mnie tam boli, ale żebym to robił dla ciebie, rozumiem, bez mówienia o tobie, żebym się nie taplał w błotku. Się robi. Mam robić swoje, czyli twoje. W porządku. To zaraz siadam do pisania.