Kawa jest najpopularniejszym napojem na świecie, jak głosi tytuł jednej z wielu poruszających tę tematykę książek pt. Kawa. Instrukcja obsługi najpopularniejszego napoju na świecie Iki Graboń. Jego popularność dobrze oddaje jeden z fragmentów tej publikacji, mówiący o tym, że: „Podobno lekarze są napędzani kofeiną, programiści zamieniają kawę w kod, a technicy laboratoryjni rodzą się z kubkiem kawy w dłoni. Najlepsze randki to te przy kawie. Przy kawie się otwieramy, zawieramy przyjaźnie, zwierzamy, planujemy podbój świata. Kawa to magiczny napój, który zdanie »zostaw mnie w spokoju albo giń« zmienia w »dzień dobry jak się masz?«, który wprawia w świetny nastrój, nadaje smak i rytm o poranku.”
Powyższy cytat, oprócz tego, że opisuje popularność tego napoju, wskazuje jeszcze na wątek “kultury picia kawy” jak i na właściwości „niezwykłego” naparu. Warto wspomnieć także o umiejętnie napędzającym i wykorzystującym powyższe stwierdzenia przemyśle kawowym. Niewątpliwie, odgrywają one dużą rolę w kształtowaniu i zarazem maskowaniu jednego z najczęstszych uzależnień od substancji psychoaktywnych na świecie.
Kawa jako element kultury
Picie kawy stało się nieodłącznym elementem wielu kultur. Kawiarnie na całym świecie zachęcają nas przyjemnym aromatem świeżo zaparzonego espresso, łagodną muzyką i przytulnym, coraz bardziej przypominającym nasz wymarzony pokój gościnny wystrojem. Od progu mogą zapewniać nas nawet, że „cała nadzieja w kawie”!
Ideę kawiarni w Europie zaszczepili Turcy w XVII wieku, którzy przywieźli modę na picie kawy w czasie swych najazdów. Już wtedy kawiarnie działały jako miejsce spotkań towarzyskich oraz debat, mających duży wpływ na opinię publiczną. Kawiarnie znajdujemy na obrazach artystów różnych epok. Kawa zaznaczyła też swoją obecność w poezji, w piosenkach, czy filmach (np. słynny film “Kawa i papierosy” lub serial “Przyjaciele”, gdzie często spotykano się w kawiarni). Kawa pojawia się nie tylko w sztuce, przeniknęła także do kultury pracy. Dla wielu osób zaczynających pracę skoro świt, kawa stała się nieodłącznym elementem poranka. Przykładowo w Skandynawii z powodzeniem funkcjonuje rytuał „fika”, czyli obowiązkowych przerw na kawę i ciastko w czasie pracy. Na kawę chodzimy także po pracy, co często stanowi pretekst do długich rozmów.
Właściwości zdrowotne i rynek kawy
Oprócz łączenia ludzi, poprawy nastroju i eliminacji zmęczenia, kawa posiada także liczne właściwości zdrowotne. Wśród nich wymienić można: zapobieganie wielu chorobom, takim jak Alzheimer, niektóre nowotwory i choroby układu sercowo-naczyniowego, a ze względu na dużą ilość antyoksydantów, skutecznie spowalnia procesy starzenia się organizmu. Na domiar tego wszystkiego kawa pięknie pachnie i wyśmienicie smakuje, choć jest to oczywiście kwestią jakości kawy, sposobu jej przygotowania, jak i gustu.
Nie ulega wątpliwości, że z dobrego imienia kawy korzysta także przemysł kawowy. Jak podaje Dziennik Gazety Prawnej z kawy żyje na świecie 125 milionów ludzi. Szacuje się, że dziennie wypija się od dwóch do czterech miliardów kubków kawy na całym świecie. W 2019 roku rynek, na którym sprzedano około 10 milionów ton kawy miał wartość 200 miliardów dolarów.
Produkcja kawy
Pięćdziesiąt procent kawy produkowanej jest na małych plantacjach, w większości niezrzeszonych, które ze względu na swoją zerową pozycję negocjacyjną (kawa rośnie w szerokościach geograficznych, w których panuje największa bieda) sprzedają ją za marne grosze, a konsumenci płacą za nią niemało. W efekcie producent, który jest odpowiedzialny za 90 proc. czynności przy produkcji tego surowca, które obejmują: sadzenie, doglądanie (kawa jest chorowitą rośliną), segregowanie, suszenie, oddzielanie ziarna od miąższu, pakowanie i zapewnianie gwarancji, że w tym, co zapakował, nie ma wybrakowanych ziaren, otrzymuje 10 proc. ceny sklepowej. Cały przemysł kawowy generuje wielomiliardowe zyski, a jednocześnie jest źródłem ogromnej biedy. Nie oznacza to jednak, że na świecie nie da się napić kawy nie przyczyniając się do biedy i cierpienia ludzi przy niej pracujących. Możemy nie przyczyniać się do pogłębiania tych różnic wybierając kawę z certyfikatem Fairtrade, czyli Ruchu Sprawiedliwego Handlu, którego celem jest pomoc mieszkańcom Afryki w wyjściu z nędzy przez udział w globalnej wymianie handlowej.
Czym jest kofeinizm?
Chcąc przyjrzeć się temu, czym kofeinizm, czyli uzależnienie od kawy, w ogóle jest, napotkać można wiele wzajemnie wykluczających się opinii. Jedni twierdzą, że uzależnienie od kawy jest jak najbardziej możliwe, na co wskazywać ma szereg tzw. objawów odstawiennych. Obejmują one od zmęczenia, przez ból głowy, niepokój, lęk, trudności w koncentracji uwagi, zmniejszoną aktywność, drażliwość, znaczne obniżenie nastroju, po objawy grypopodobne. Wśród osób opowiadających się za tym stanowiskiem występują ci, którzy powołują się na kryteria diagnostyczne uzależnień.
Kategorie diagnostyczne
Według nich spośród sześciu kryteriów diagnostycznych uzależnień, do których należą: 1) wzrost tolerancji na przyjmowaną substancję; 2) niezdolność kontroli nad jej zażywaniem; 3) występowanie zespołu abstynencyjnego po zaprzestaniu jej przyjmowania; 4) przymus zażycia substancji psychoaktywnej; 5) zaniedbywanie innych przyjemności wynikające z przyjmowania jej, a także 6) kontynuowanie zażywania substancji pomimo narastających trudności wynikających z jej szkodliwości – osoby, które regularnie piją kawę w okresie co najmniej jednego roku, spełniają cztery z nich, a mianowicie kryteria 1, 2, 3 i 6.
Inni, powołując się na różnego rodzaju modele i mechanizmy uzależnienia, przeczą temu, jakoby kawa mogła uzależniać. Argumentują to, powołując się na badania, które wykazują, że nie pobudza ona ważnych z punktu widzenia teorii ośrodków uzależnienia w mózgu. Ich zdaniem można tu mówić jedynie o zależności, ale nie o uzależnieniu od kawy.
Widać tu zatem sprzeczność różnych opinii, jednak gdy zastanawiam się nad tym, biorąc pod uwagę swoje własne doświadczenie, dochodzę do wniosku, że ja sama zdecydowanie byłam od kawy uzależniona.
Doświadczenia osobiste
Moja historia z uzależnieniem od kawy zaczęła się kiedy byłam jeszcze w liceum, czyli około sześć lat temu. Dojeżdżałam wówczas do szkoły oddalonej o 30 km od domu. Wychowywałam się na wsi, gdzie autobusy do miasta jeździły dwa, może trzy razy na dobę, toteż codziennie wyruszałam o godzinie 6:30. Oznaczało to, że musiałam budzić się o godzinę wcześniej, co nie zawsze było łatwym zadaniem. Wtedy to, chcąc pomóc sobie z rozpoczęciem dnia, zaczęłam „popijać” kawę.
Początkowo wypijałam tylko jedną dziennie, ale z czasem, gdy zauważyłam, że kawa pomaga mi także w koncentracji podczas nauki, zaczęłam ją pić także po południu. Nawet o tym nie wiedząc, zaczęłam nabierać tzw. tolerancji, wynikającej ze wzrostu jej konsumpcji, i tak oto kawa stopniowo przestawała na mnie działać.
Mój związek z kawą w stolicy
Po ukończeniu liceum ze średnią dzienną dawką kawy w liczbie trzech kubków, zaczęłam studia i pracę w Warszawie. Moja ciekawość i pasja do kawy zaprowadziły mnie do małej kawiarenki na starówce, gdzie parzyłam espresso dla okolicznych artystów i przejezdnych turystów, by potem zacząć pracę w większej, znanej sieciówce, w której to zaczęłam zaznajamiać się z całą historią kawy, różnymi jej odmianami, niezwykłymi smakami i aromatami.
W tamtym okresie wypijałam jej już zdecydowanie za dużo. Po kilku latach pracy w kawiarniach sporo już o niej wiedziałam i doszłam do wniosku, że więcej wiedzieć już nie potrzebuje. Odeszłam z kawiarni, by niedługo później zacząć pracę w popularnej na warszawskim Mokotowie wegetariańskiej restauracji.
Wprowadzanie stopniowych zmian i detoks
W trakcie tych kilku lat życia w stolicy, wprowadziłam też sporo zmian w swoim życiu. Rzuciłam palenie (po siedmiu latach), zaczęłam ćwiczyć jogę, medytować, przeszłam chińską fizjo- i fitoterapię oczyszczającą organizm z toksyn, zaczęłam zdrowiej jeść i myśleć. Wtedy też zaczęła przeszkadzać mi kawa. Zdałam sobie sprawę z tego, że jestem uzależniona i nie jestem w stanie z niej zrezygnować. Moje wcześniejsze próby kończyły się na tym, że z powodu nieznośnego bólu głowy, niskiego ciśnienia i złego samopoczucia znów wracałam do nałogu.
Któregoś dnia postanowiłam zrobić sobie detoks. Przez cały dzień miałam pić zioła, jeść owoce, dużo odpoczywać i oczywiście nie pić kawy. Początkowo bolała mnie głowa, byłam nawet przygnębiona, ale czułam, że dobrze mi to zrobi i postanowiłam wydłużyć oczyszczanie.
Wsparcie partnera
Niewątpliwie dużą rolę w podjęciu tej decyzji i utrzymaniu całego procesu odegrał mój partner, który przez cały czas cierpliwie mnie wspierał. To on skonfrontował mnie z moim uzależnionym myśleniem, kiedy próbowałam przekonać go, że kontynuowanie detoksu akurat w moim przypadku to fatalny pomysł. Broniłam się wszelkimi możliwymi wymówkami, które zakładały, że nie jestem w stanie pójść do pracy, skupić się na uczelni, ani być efektywną nigdzie indziej, jeżeli nie wypiję chociaż jednej filiżanki kawy. Zadał mi wtedy ważne z perspektywy czasu pytanie, które brzmiało: „Kogo ty próbujesz przekonać, mnie czy siebie?”.
Po tym pytaniu rozpłakałam się i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Wtedy znów przyszedł mi z pomocą i zaproponował, żebyśmy wspólnie przywołali ducha kawy, którego mieliśmy poprosić, aby zostawił nas na jakiś czas, po to, abym mogła oczyścić swoje ciało i zmienić swoją relację z kawą. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to dziwacznie, ale w tamtym momencie owo abstrakcyjne spojrzenie na moją relację z kawą było mi bardzo potrzebne do zmiany.
Relacja z rośliną i myślenie uzależnione
Myślę, że warto zdać sobie sprawę z tego, że rzeczywiście mamy tutaj do czynienia z rośliną, która sama w sobie nie jest ani dobra ani zła, a jedynie nasza relacja z nią może stać się problemowa, jeśli będziemy jej nadużywać. Dzięki naszym rozmowom zdecydowałam się na kontynuację detoksu, pomimo racjonalizacji i bólu głowy. Trwał on około dwa tygodnie, a w jego trakcie czytałam m.in. Uzależnione myślenie. Analizę samooszukiwania Abrahama J. Twerskiego, co pomogło mi wyłapywać na bieżąco i przyglądać się powracającym co chwilę uzależnionym myślom, przekonaniom i zachowaniom.
Bardzo pomocne było dla mnie wówczas także to, że dorywczo zajmowałam się kapsułkowaniem ziół guarany i orzechów kola dla przyjaciółki, która prowadzi związany z tym biznes. Pozwoliło mi to na nawiązanie głębszego kontaktu z roślinami, odwracało uwagę od kawy i skutecznie relaksowało. W czasie trwania detoksu piłam też bezkofeinowe zamienniki kawy, takie jak kawę z mniszka lekarskiego i kawę zbożową.
Ceremonia otwarcia
Po zakończeniu detoksu mój partner zaprosił mnie na „ceremonialną kawę”, którą potraktowałam jako swego rodzaju test sprawdzający, jak po takim czasie zareaguje mój organizm, a zwłaszcza uzależniona część mojego umysłu. Od tamtej pory piję kawę od czasu do czasu. Co ciekawe, zaczęłam bardziej doceniać mój nienaruszony kawą, naturalny stan.
Podsumowanie
Podsumowując, pragnę podkreślić, że uzależnienie od kawy jest zdecydowanie jednym z najczęstszych i zarazem jednym z najmniej poruszanych uzależnień od substancji psychoaktywnych na świecie. Paradoksalnie, związane jest to z kulturą picia, dostępnością i legalnością kawy. Kawa sama w sobie nie jest zła, wręcz przeciwnie, posiada ona wiele właściwości zdrowotnych, ale niewłaściwe jej stosowanie wiąże się z ryzykiem uzależnienia. Może być ona ciekawym dodatkiem do naszej diety i sporadycznie dodać nam energii, gdy jej potrzebujemy. Z punktu widzenia ekologii, jeśli nie chcemy przyczyniać się do nieetycznej sprzedaży kawy, przy jej zakupie warto zwrócić uwagę na to, czy posiada ona certyfikat Fairtrade, czyli Sprawiedliwego Handlu. Warto też zwracać uwagę na to, jaką mamy relację z kawą, w jakich okolicznościach najczęściej ją pijemy i co ona tak właściwie nam daje oraz czego, być może, czasem nas pozbawia.
GPT o Fairtrade w kawie
Na koniec chcę podzielić się jeszcze kilkoma perspektywami na wspomniany wyżej Fairtrade, które to z resztą dał mi zapytany o nie ChatGPT – ten, o którym teraz tak głośno:
Certyfikat Fairtrade jest jednym z wielu rozwiązań, które mają na celu zwiększenie sprawiedliwości społecznej i ekologicznej w produkcji kawy, zapewnienie rolnikom lepszych cen za ich produkty, a także zwiększenie ich standardów życia poprzez inwestycje w infrastrukturę, edukację i zdrowie.
Generalnie, przez wielu ludzi uważany jest on za skuteczne narzędzie, jednakże, jak każda forma certyfikacji, ma on swoje wady i ograniczenia. Przykładowo, koszty certyfikacji mogą być wysokie dla niektórych rolników, a sam proces certyfikacji może być skomplikowany i czasochłonny.
Ponadto, niektórzy jego krytycy twierdzą, że jest on formą lobbystycznej ściemy, argumentując to, jako że nie zawsze jest on skuteczny w zwiększaniu dochodów plantatorów kawy a jego korzyści są często wyolbrzymiane. Ich zdaniem certyfikat ten może być wykorzystywany przez firmy do celów marketingowych, a nie do rzeczywistej poprawy warunków produkcji kawy, czyli paradoksalnie to może on przynosić efekty przeciwne do zamierzonych.
Ważne jest, żeby pamiętać, że certyfikat Fairtrade jest tylko jednym z wielu narzędzi, które mogą być wykorzystywane do zwiększenia sprawiedliwości społecznej i ekologicznej w produkcji kawy. Dlatego też, ważne jest, aby zwracać uwagę na różne perspektywy i opinie na temat certyfikacji Fairtrade i być świadomym jej ograniczeń, gdyż wymaga ona przeprowadzenia dodatkowych badań i analiz, w celu ukazania pełniejszego obrazu jej skuteczności czy nawet zasadności.
A mówiąc po polsku – jeśli chcemy napić się kawy i nie przyczynić się do ubóstwa ciężko pracujących przy jej zbiorze i obróbce rolników, to zawsze możemy dopytać o jej jakość doświadczonego baristy podającego wam kawę w waszej ulubionej kawiarni (oni chętnie dzielą się swoją wiedzą, jeśli takową posiadają), lub sprawdzić to na stronie palarni, z której kawę kupujecie. Najczęściej jest tak, że już sam certyfikat Specialty (który to z resztą zaświadcza o najwyższej jakości kawy) spełnia warunki dobrego handlu.