Ten wpis jest urozmaiconym przekładem tego artykułu, którego dosłowny tytuł brzmi: Narzekać czy być wdzięcznym? Myślę jednak, że w naszym pięknym kraju Szekspirowska forma tego pytania jest bardziej niż na miejscu.
O ile artykułów o wdzięczności mamy już wszyscy po dziurki w dziobie, bo przecież wiemy, że fajnie byłoby być wdzięcznym, ale tego się nie produkuje na zamówienie, o tyle dobrze czasem wpuścić do głowy pewne historie, które równoważą naszą skłonność do narzekania.
Choose your destiny…
… graliście kiedyś w Mortal Kombat? To taka okropna gra z przed której moja mama zawsze mnie odciągała. Niemniej słowa choose your destiny, które tam padały, dają dobre tło do poniższej historii.
Zobaczcie co jeden Chińczyk zrobił w odpowiedzi na życiowe brutality, tzn. wyobraźcie sobie jakie decyzje wewnętrzne musiał podjąć, aby sprostać swojemu wyzwaniu.
Peng Shuilin
Peng Shuilin (ur. 1958) ma 78 cm wzrostu. W 1995 roku wpadł pod ciężarówkę, która przecięła jego ciało w pół. Jego dolnych kończyn nie dało się naprawić, ale chirurdzy zszyli jego tors. Shuilin spędził dwa lata w szpitalu w południowych Chinach, przechodząc serię operacji mających na celu usprawnienie niemal każdego z głównych organów wewnętrznych i systemów ciała.
Peng ćwiczył swoje ręce i nabierał sił, zaczął samodzielnie myć twarz i zęby. Lekarze byli zdumieni, gdy po dziesięciu latach ponownie nauczył się chodzić. Z racji jego niezwykle trudnej sytuacji, lekarze a Chińskim Centrum Badań i Rehabilitacji w Pekinie (China Rehabilitation Research Centre in Beijing) wpadli na pomysł jak sprawić, by mógł chodzić samodzielnie. Wymyślna obudowa w kształcie jaja łączyła jego ciało z dwoma sztucznymi nogami. Peng zaczął chodzić po korytarzach Centrum Rehabilitacji. Kiedy dokonał tej sztuki za pierwszym razem, wykrzyknął, „Och, jak cudownie jest znowu chodzić po dziesięciu latach z połową ciała!”. Wicedyrektor szpitala Lin Liu, powiedział: „Zrobiliśmy mu podstawowe badania. Jest zdrowszy niż większość mężczyzn w jego wieku”.
Pen Shuilin otworzył swój własny sklep gdzie prowadził wyprzedaże, pod nazwą: „Pół-człowieka Pół-ceny”, (Half Man – Half Price Store). Stał się inspirującym biznesmenem i daje przykład innym chorym po amputacji. Porusza się także na wózku inwalidzkim. Prowadzi wykłady na temat wychodzenia z kalectwa. Jego nastawienie do życia jest niezwykłe, nie narzeka. „Miał dobrą opiekę, ale sekretem jego zdrowia jest wesołość. Nic go nie dołuje”. Jego życie jest aktem wytrwałości, tryumfem pogody ducha nad skrajnymi przeciwnościami losu.
Ile masz przy sobie?
A teraz przypowieść, dzięki której ktoś być może poczuje się bogatszy:
Mędrzec chodził od wioski do wioski. Po drodze spotkał młodego mężczyznę, który wyglądał na przygnębionego. W przypływie współczucia zapytał go, „Skąd u ciebie ten ponury nastrój?”. Młodzieniec zaczął narzekać. „Jakiego ja mam pecha! Urodziłem się w biednej rodzinie, a moi rodzice umarli, gdy byłem jeszcze chłopcem. Nie odziedziczyłem żadnego majątku, nie mam nic. Mam dosyć życia i chcę się zabić. Nie widzę żadnej lampki w tunelu, jedynie cierpię”. Mędrzec wysłuchał go cierpliwie i powiedział, „Pójdź ze mną do następnej wioski, pomogę ci. Sprawię, że ktoś da ci tam dużo pieniędzy”.
Młody mężczyzna był zaskoczony i wątpił w słowa mędrca, ale pomyślał, że nie ma nic do stracenia. W następnej wiosce mędrzec wziął młodzieńca do bogatego kupca, który był jego uczniem, tak więc przyjął swojego nauczyciela z radością. Po postronnej rozmowie z kupcem, mędrzec powiedział przygnębionemu mężczyźnie, „Ten kupiec jest gotów zapłacić dwadzieścia pięć tysięcy złotych w zamian za parę twoich oczu”.
Mężczyzna był zaskoczony i nie wyraził zgody. „Nie chcę być ślepcem!”, „W porządku”, powiedział mędrzec, „Powiedział, że może też zapłacić dwadzieścia tysięcy za twoje ręce”.
W ten sposób mędrzec podawał cenę za każdą część ciała młodzieńca, chcąc pokazać mu jak wielką fortunę posiada, choć tego nie widzi.
… oto jest pytanie
No właśnie, mamy wybór?
Możemy narzekać z racji tego, czego nam brakuje, albo być wdzięcznymi i celebrować to, co mamy. Większość wybiera narzekanie.
Jak wiadomo, obecna sytuacja polityczna i pandemiczna pozostawia wiele do życzenia. Naszą jedyną nadzieją jest poczucie satysfakcji, którego być może doznamy w przyszłości, a ulgę daje nam tylko wspomnienie cudownej przeszłości. Ale tutaj ciekawostka: czy nie narzekaliśmy na swoje życie przed pandemią albo fatamorganowymi wyborami?
Z reguły narzekamy na wady tego co już mamy oraz na własną niemożność bądź nieumiejętność zdobycia czegoś lepszego. Przykładowo grubi chcieliby być schudnąć, a chudzi przybrać na wadze. Biedni być bogaci, a bogaci jeszcze bogatsi.
Kiedyś spytałem znajomego:
– Ile to jest dla ciebie tak w sam raz kasy?
– Jak kasy jest za dużo, to wtedy jest jej w sam raz.
Fokus na tym czego nie ma
Umysł bardziej skłania się do koncentracji nad tym, czego jeszcze nie posiada. Niewiele uwagi poświęca temu, co ma.
Bywa, że bierzemy coś za pewnik i nie zdajemy sobie sprawy z wartości czegoś, dopóki tego nie stracimy.
Możemy narzekać nawet na to, że ktoś wypisuje nam takie banały… Ale czy pomyśleliście kiedyś o tym, jakby to było żyć w świecie, w którym nikt nie mówiłby prawdy?
Czas na analogie! Ryba nie zdaje sobie sprawy z wartości swojego jeziora, dopóki jej z niego nie wyciągną. Rzadko myślimy o wartości zęba, dopóki nam nie wypadnie. Nasze zdrowie nie otrzymuje zbyt wiele uwagi, dopóki nie jest zagrożone chorobą.
Dlaczego ja muszę żyć?
Mamy ludzką formę życia, olbrzymi dar, na który, umówmy się, też nie zwracamy na codzień uwagi. Marzymy czasem nawet jakby to było zamienić się w mysz albo rybę, pomimo tego że byle kot mógłby nas rozszarpać, albo zjadłaby nas większa ryba. Zwierzęta te nie mogą wnieść o taki atak skargi do sądu albo zadzwonić na policję.
Swoje podstawowe prawa obywatelskie też z reguły bierzemy za pewnik, rzadko myśląc o nich jako o bardzo rzadkich i wartościowych.
Możemy chodzić na dwóch nogach, używać rąk w dowolny sposób, komunikować szczegółowo nasze myśli i uczucia. Wyobraźcie sobie, żeby nam to zabrali? Byłoby to co najmniej kłopotliwe.
Mając ciało człowieka możemy zdobyć o wiele więcej niż majątek. Możemy chwycić za nogi samego Boga, który posiada wszelkie bogactwo.
Jeden z wielbicieli powiedział kiedyś do swoich przyjaciół:
Ciało człowieka jest tymczasowe, ale może nam dać ponadczasową korzyść, gdyż za jego pomocą możemy osiągnąć miłość Boga.
Prahlada
Nasze ciało jest zatem bardzo wyjątkowe, jest czymś rzadkim. Wcale nie jest czymś zwyczajnym, aby tymczasowy przedmiot mógł dać jakąś korzyść na zawsze!
Mimo to większość z nas używa swojego życia wyłącznie po to, aby zdobyć to, co chwilowe i ulotne, pomimo, że prowadzi to bezbłędnie do frustracji i cierpienia.
Często nawet ci, którzy rozumieją duchowy potencjał ludzkiego życia, uparcie trwają w układach karmiących zawiść, zazdrość, gniew i przywiązanie do materii. Marnują swój czas krytykując innych, rozpamiętują zaszłości, chełpią się poślednimi osiągnięciami albo narzekają na coś lub na kogoś.
Nie chcą (lub nie mogą z racji niechęci do porzucenia swoich przywiązań) docenić w pełni rzadkiej możliwości, którą otrzymali. Można powiedzieć, że są jeszcze bardziej nieszczęśliwi od tych, którzy nie mają pojęcia o ludzkim potencjale duchowym (lub kategorycznie go odrzucają). To tak, jakby mieli w swoim domu wspaniałego gościa, a wciąż zajęci byli banalną codziennością, np. oglądaniem telewizji czy skrolowaniem smartfona.
Im więcej ciebie tym mniej…
Istnieje ogólna zasada, która mówi, że jeśli docenimy to, co mamy, dostaniemy więcej – i odwrotnie, jeśli będziemy narzekać, stracimy nawet to, co mamy.
Wyobraźcie sobie wielbicieli Kryszny, którzy przyjeżdżają na Świętą Ziemię Wrindawany i dostępują niecodziennego szczęścia, by móc służyć swojemu nauczycielowi i innym mędrcom. Jednak zamiast docenić taką możliwość, bardziej zwracają uwagę na brak komfortu w aszramie, gdzie nocują.
Dalej, ci wybredni pielgrzymi rozmawiają z niesmakiem o zaśmieconej okolicy. Coś im nie w smak także jeśli chodzi o lokalne jedzenie, pogodę i w ogóle ludzi.
Wkrótce muszą wyjechać i stracą możliwość bezpośredniej posługi. Jednak najpierw wolą stracić głowę dla spraw związanych z materią, odpowiednio filtrując ją przez własne, niepodważalne gusta.
Oczywiście, cokolwiek dobrego uczynili w czasie swojej obecności nie pójdzie na marne, ale z powodu swoich narzekań i poszukiwań dziury w całym, ich rozwój duchowy zostanie zwyczajnie spowolniony.
… bardziej to czuję niż wiem
W swojej modlitwie do Kryszny, Brahma mówi:
tat te ’nukampāṁ su-samīkṣamāṇo
bhuñjāna evātma-kṛtaṁ vipākam
hṛd-vāg-vapurbhir vidadhan namas te
jīveta yo mukti-pade sa dāya-bhāk
Niech nasze życie na tym świecie będzie pokłonem wobec Twojej osoby. Abyśmy zauważali Twą łaskę we wszystkim, co nas otacza, nawet jeśli doświadczamy teraz trudów związanych [przecież] z rezultatami naszych przeszłych działań. Żyjąc w ten sposób dostąpimy Twych stóp, o dawco wyzwolenia!
Brahma, Śrimad Bhagavatam 10.14.8
Świetna dewiza! Nie jest tylko głupim wyobrażeniem, że możemy w tym życiu doświadczyć łaski Boga. Jest to cudowny fakt, choć często nie zwracamy na niego uwagi albo odnosimy się do niego z ironią.
Nawet coś takiego jak oddychanie, które jest niezbędne dla naszego przetrwania, dzieje się za sprawą łaski. Gdybyśmy musieli podejmować świadomy wysiłek by oddychać, zagarnęłoby to całą naszą uwagę i ciężko byłoby nam robić cokolwiek innego. Nie moglibyśmy spać!
Wielbiciel Boga jest poza oddziaływaniem czasu i karmy. To dość skomplikowana kwestia, którą być może zajmę się przy innym artykule. Niemniej jednak każda sytuacja, pozornie korzystna czy nie, nie jest już dla wielbiciela rezultatem jego karmy, lecz odsłaniana jest przed nim przez samego Boga dla jego prawdziwej korzyści. Żeby jednak mieć taką perspektywę na życie, trzeba się Bogu zupełnie poddać.
Tato! Tato!

Bóg jest jak współczujący ojciec, który może czasem nakłonić swoje małe dziecko do wypicia gorzkiego lekarstwa. Dziecku może się to nie podobać, ale intencją ojca nie jest znęcanie się nad nim. Zależy mu na tym, aby jego dziecko wróciło do zdrowia. Najczęściej oczywiście robi to mama. I Bogu nie przeszkadza jeśli nazywa się go kobietą (bo nie ma płci).
Podobnie i my jesteśmy w chorobie, która nazywa się uwarunkowaniem materialnym. Bóg stawia nas w trudnej sytuacji, aby pomóc nam wyzdrowieć, czyli oczyścić nasze serca. Jest to jego łaska w akcji i nie powinniśmy na nią narzekać.
Być może trudno nam docenić ciężką sytuację, gdy na nas spada, ale po jakimś czasie dochodzimy do wniosku, że było to coś najlepszego, co mogło nam się przydarzyć.
Tak więc następnym razem, kiedy będziemy mieli ochotę ponarzekać w jakieś banalnej sprawie, nie róbmy tego. Przypomijmy sobie historię Penga Shuilina.
Większość z nas ma całe ciało i nogi, na których może samodzielnie chodzić. Niektórzy z nas są również na ścieżce duchowej, co jest bardzo rzadkim zjawiskiem. Tak więc nie narzekajmy.
Zróbmy miejsce na pogodę ducha. Bądźmy wdzięczni za to, co dał nam Bóg z racji swojej bezprzyczynowej łaski. Dojrzyjmy tę łaskę we wszystkim co nas otacza. Dzięki takiemu nastawieniu dostaniemy jej jeszcze więcej.