Wybrałem ten artykuł, bo dotyczy czegoś, do czego miewam słabość. I myślę, że nie tylko ja…
… a chodzi tu o sławę i rozgłos. I żebyśmy mieli jasność, nie jest to wyłącznie parcie na szkło. Potrzeba rozgłosu jest czymś subtelnym i dotyczy czegoś więcej niż jawnej ochoty bycia w centrum uwagi. Wiąże się np. z dążeniem do posiadania racji, do bycia aprobowanym i podziwianym, do bycia kimś w towarzystwie. Chodzi też o lajki, o komentarze, o odzew, followersów, o potwierdzenie, że jesteśmy nie tylko okej, ale bardzo okej.
To wszystko, gdy napisać o tym jawnie, rzadko kiedy obudzi w kimś myśl: o, to ma coś ze mną wspólnego. Raczej gardzimy taką postawą i trudno przyznać, że mamy takie chwile w swoim życiu, gdzie potrzebujemy uwagi i kiwania głów innych.
Wybrałem ten artykuł również dlatego, że jest absolutnie bezkompromisowy. To w jaki sposób podchodzi do poklasku jest… godne oklasków. Tak więc zapraszam na kolejny kawałek sekciarskiego chlebka. Zapoznajmy się ze słowem: pratiṣṭhā.
Pięknie pachniesz, co to?
Pratiṣṭhā w sanskrycie oznacza sławę, chwałę i rozgłos itp. i wszyscy czasami mamy na nią smaka. Pracujemy wtedy by ją zdobyć i jesteśmy zadowoleni, gdy ją otrzymujemy. Dla niektórych jest to nawet popęd wiodący. Ludzie nim obdarzeni zdolni są poświęcić swoje życie dla sławy własnej, czy choćby swojej rodziny, kraju albo ulubionej drużyny sportowej.

Kryszna górą, heja!
Jeśli chodzi o wielblicieli Kryszny, to pratiṣṭhā jest słowem budzącym postrach. Popularnym powiedzeniem wśród krysznowców jest pratiṣṭhā sūkarī-viṣṭhā, czyli że sława to świńskie łajno – i mówimy tutaj o indyjskiej świni miejskiej, a nie o takiej zadbanej z farmy. Żerują one głównie na ludzkich odchodach, będącym najbardziej odpychającym produktem naszego ciała. Cóż więc obrzydliwszego od świńskiej kupy: odchodach zwierzęcia jedzącego nasz kał? Fuj!
Dlaczego więc pratiṣṭhā jest tak napiętnowana przez krysznowców? Co jest nie tak ze sławą, rozgłosem i prestiżem? Otóż są im tak bardzo wstrętne, ponieważ nie mają nic wspólnego z charakterem sługi. Określają oni siebie mianem dāsa (niewolnik), a nawet dāsānudāsa (niewolnik niewolnika).
Dlaczego są na tyle dziwni, żeby nazywać się niewolnikami? Ponieważ pragną bhakti, a bhakti idzie w parze z pokorą. Pokora (czyli nie nadawanie sobie zbyt dużej ważności) jest niewątpliwie podstawą bhakti i miłości. To z tej przyczyny Śrī Caitanya Mahāprabhu (wcielenie Kryszny, XV-XVI wiek) zaleca, że jeśli chcemy w pełni zaangażować się w nāma-saṅkīrtana (wychwalanie imion Kryszny), to podstawowym wymogiem jest pokora. Bez niej takie śpiewanie jest tylko odgrywaniem show, a nie sprawianiem Mu przyjemności.
Pratiṣṭhā jest obecnie bardzo łatwa w konsumpcji, co nie znaczy, że dobrze robi na trawienie. Kiedyś o sławę było trudniej. Dzisiaj za pomocą internetu można się rozsławić w jeden dzień. Wystarczy mieć konto tu i tam, mocno zareklamować siebie i swoje poglądy i przyciągnąć konsumentów nawet nie znając ich osobiście, fizycznie. Możemy siedzieć w pokoju i odświeżając, zbierać pochwały z całego świata.
W sanskrycie i w kontekście sławy pratiṣṭhā jest czymś z gruntu negatywnym. W przypadku przekładu na polski czy angielski nie jest wcale takie oczywiste. Pochodzi ona od słowa sthā połączonego z przedrostkiem prati-. Temat sthā oznacza siłę, stabilność, pozycję stojącą (stanie); [wychodzą tu nawet źródła polskiego]. Z kolei prefiks prati- oznacza przeciwnieństwo, sprzeczność, lub coś w będącego w niezgodzie z tematem. Dlatego słowo pratiṣṭhā dosłownie oznacza zdolność do stawania naprzeciw.
W kontekście sławy oznacza to tyle, że człowiek sławny posiada zdolność stania naprzeciw swoim konkurentom i stoi, gdy oni upadają. Dotyczy to również jego fanów, ponieważ rāga (przywiązanie, “miłość”) i dveṣa (nienawiść) są dwoma stronami tego samego medalu. Fani, którzy “kochają” osobę sławną, mają w sobie również ukrytą zawiść, no chyba że są wielbicielami tej osoby w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Bywa niestety tak, że najbardziej oddani wielbiciele, stają się potem zajadliwymi wrogami swoich idoli Dlatego też, jeśli posiadamy pratiṣṭhę, nigdy nie jesteśmy wolni od nienawiści, rywalizacji i zawiści, którą zmuszeni jesteśmy “stawać naprzeciw”.
W świecie materialnym zawiść (mātsarya) jest wszędzie. Dlatego Bhāgavatam (o tym było w ostatnim artykule) kompromituje ją od pierwszych stron i postuluje wolność od niej jako podstawą cechę wielbiciela. A bycie sławnym budzi z kolei zawiść u innych. Nie jest to czymś pożądanym dla wielbiciela Kryszny, który pragnie przecież szerzyć miłość…

Ale i tak żadne z powyższych nie jest wystarczającym powodem żeby wisznuita czuł do poklasku wstręt. Powodem jest to, że pod wpływem pratiṣṭhy stajemy się pyszni, butni i wyniośli, co sprawia, że łatwo możemy obrazić innych. A obrażanie innych jest największą przeszkodą na ścieżce bhakti. Jeśli ktoś nie obraża innych, bhakti jest całkiem łatwym, prostolinijnym i dającym dużo radości procesem duchowym.
Duma, duma i nie wyduma
Duma jest głównym powodem postawy ofensywnej, a pratiṣṭhā jest z kolei powodem dumy. Oto więc prawdziwy powód, dla którego została porównana do rzeczy równie odrażającej, co świński stolec.
Pratiṣṭhā, paradoksalnie porównana do kupy, jest… niezwykle kusząca. A gdy już się ją ma, to ciężko ją… wydalić?
Gdy mamy poklask to nie chcemy się go tak łatwo pozbywać, bo pobudza nasz największy skarb: zawiły zmysł samych siebie, bądź też ahaṅkāra (w skrócie: ego). Możemy odmówić sobie wielu przyjemności i to w bardzo prosty sposób, ale nie tę płynącą z pratiṣṭhy. Nawet ci, którzy wyrzekają się luksusów, przyjemności, posiadłości, religii, rodziny i tak dalej, wciąż lgną do pratiṣṭhy – pożądania sławy, nawet tzw. złej sławy oraz szacunku z tytułu tego, czego się wyrzekli.
W książce Haribhakti-vilāsa [której nie czytałem, przyp. tł.], Śrī Gopāla Bhaṭṭa Gosvāmī opisuje dyscyplinę, w której żyje wisznuita. Jest w niej bardzo dużo szczegółowych instrukcji o wielu obliczach obowiązków wielbiciela. Istotnym cytatem jest ten (HBV 20.370):
sarva-tyāge’pyaheyāyāḥ sarvānartha-bhuvaśca te
kuryuḥ pratiṣṭhā-viṣṭhāyā yatnam asparśane varam
“Najważniejsze to starać się nie dotykać ekskrementów pratiṣṭhy. Każda niepożądana rzecz jest jej pochodną, nawet gdy wyrzekło się już wszystkich innych”.
Śrī Gopāla Bhaṭṭa Gosvāmī używa tutaj słowa “próbować” (yatna). Dobrze wie, jak trudno jest naprawdę wyrzec się pratiṣṭhy i dlatego sugeruje, że poważny wysiłek w tym kierunku jest bardzo wskazany.
Ironia poklasku
Pratiṣṭhā to byt niezwykle ironiczny. Nawet jeśli wielbiciel naprawdę nie ma ku niej skłonności i praktykuje bhakti z czystym i w pełni poddanym sercem, wciąż jednym z naturalnych skutków ubocznych jego praktyki będzie pratiṣṭhā. Dlaczego? Ponieważ znamienny wielbiciel emanuje cechami Śrī Kryszny, czyli Wszechatrakcyjnego, więc innych natualnie będzie do niego ciągnąć i w ten sposób stanie się on popularny i sławny.
Śrī Viśvanātha Cakravartī mówi o pratiṣṭhrze jako należącej do kategorii nieczystości serca (anartha), którą nazywa bhaktyottha-anartha, czyli problemu, który jest rezultatem samej bhakti. Co za paradoks! Im mniej chcesz pratiṣṭhy, tym w większych ilościach do ciebie przychodzi.
Dobra wiadomość jest taka, że wielbiciel, któremu na niej nie zależy, nie będzie jej zauważał ani nie będzie mu przeszkadzać. Wisznuici są pokorni, co też odzwierciedla ich zachowanie. Ich pokora jest naturalna, jest automatycznym wynikiem ich oddania. Nie ćwiczą intelektualnie jej intelektualnie, nie chodzą na kurs pokory, aby ją potem uprawiać, co byłoby bardzo wystawne i pretensjonalne. Pratiṣṭhā nie ma na więc na krysznowców haka, żadnego wpływu. Ani nie sięgają po nią z uwielbieniem, ani nie czują do niej wstrętu.
No i tutaj kończy się przekład artykułu. Dla mnie dość mocny, bo jako wielbiciel Kryszny muszę przyznać, że… wymagający. Chciałbym móc o sobie powiedzieć, że posiadam te wszystkie cechy, o których tu mowa. Wtedy mógłbym pokazać się wam od najlepszej, naturalnej i niepretensjonalnej strony, i kto wie, może doznać troszeczkę pratiṣṭhy? 😆