Najprostsza technika pisania introspektywnego nazywa się Kawa na stół i pomaga zrozumieć potrzeby kryjące się za wybuchami gniewu. Bo kiedy nasze stery przejmie gniew, bywamy nie do wytrzymania. Nagle jesteśmy niezadowoleni, a nierzadko w naszych oczach to inni ponoszą za to odpowiedzialność. Poniższy tekst opisuje ogólne powody i skutki gniewu, pokazując alternatywę działania.
Why? Why? Why?
Powód zdenerwowania może być tylko jeden. Coś jest nie tak, jakbyśmy tego chcieli. Mamy plan i marzenie, ale na drodze do ich spełnienia stoi znienawidzona przeszkoda.
Gniew to niezwykle ciekawa i kontrowersyjna emocja, można powiedzieć medialna. Często doprowadza do wielkich zmian, daje sygnał niezgody na tyranię i bezprawie oraz impuls do walki ze złymi nawykami. Jest to zryw energii, któremu gdy odpowiednio nadać kierunek, pozwoli wykonać zadania wcześniej uznane za niemożliwe.
Problem jedynie w tym, że gniew ma swoje efekty uboczne, i jeśli wpadniemy w nawyk rozwiązywania sporów czy mierzenia się z przeciwnościami losu tylko za jego pomocą, to ani się obejrzymy, a z towarzysza i sługi stanie się on naszym panem. Będziemy na jego zawołanie, napięci i gotowi do potyczki tam, gdzie dla osoby wolnej od gniewu jest ona zupełnie niepotrzebna.
Szukamy ludzi z pasją…
Gniew rodzi się z pasji, która daje początek przywiązaniu. Mając do czegoś namiętny stosunek, pragnąc czegoś bardzo, czy to nowej torebki, kochanka, czy spokojnych wakacji, wyobrażamy sobie przyszłość, w której posiadamy przedmiot pożądania. Zaczynamy się cieszyć niezaistniałą jeszcze sytuacją i nawiązujemy z nią osobistą relację. Gdy spłynie na nas pierwsza fantastyczna fala przyjemności, opracowujemy plan działania, którego owocem ma być wielkie spełnienie.
Po chwili już kalkulujemy, co należy przedsięwziąć, a z czego zrezygnować, jeśli komuś zapłacić, to skąd wziąć na to pieniądze, jeśli zależy nam na czasie, to jak dotrzeć do celu najszybciej, a jeśli ktoś nam stoi na przeszkodzie, to w jaki sposób go udobruchać lub usunąć.
Wiemy doskonale jak to działa. Tak jak gdy automatycznie przed wyruszeniem w podróż myślimy o tym, co ze sobą zabrać, tak jeśli ktoś schował nam plecak albo skarpetki, lub gdy nie możemy znaleźć portfela czy okularów, po krótkim czasie miotania i wymuszonej cierpliwości, przychodzi pierwszy, kąśliwy wyraz bezradności lub gniewu.
Mechanizm
Przywiązanie ma tę zasadę, że zacieśnia marzenie z marzycielem do tego stopnia, że ten drugi traci dystans wobec obiektu swoich westchnień i nabiera pełnego przekonania, że jeśli ktoś by mu ten przedmiot odebrał, to byłby bardzo nieszczęśliwy. Czułby się źle, nędznie, samotnie, byłby niespełniony. Wtedy, samo to wyobrażenie o utracie pozornego źródła szczęścia wywołuje w nim przenikliwy strach, praktycznie nieseparowalny, którego jeśli nie posłucha, to albo będzie zmuszony zrewidować swoje marzenie, czyli przyjrzeć mu się na nowo (co wymaga niebywałego introspektywnego wysiłku, gdy przywiązanie jest silne), albo czerpiąc z energii, którą podsuwa mu gniew, walczyć będzie o „swoje” (oczywiście w cudzysłowie, bo gdyby rzeczywiście było to jego, to o co miałby się złościć?).
Gniew lewy i gniew prawy
Gniew można podzielić z grubsza na dwa jego rodzaje: ślepy i kontrolowany. Jest to ta sama emocja, przy czym ta pierwsza jej odmiana podszyta jest dodatkowo strachem, który odbiera klarowność postrzegania. Wygląda to wtedy tak, jakby ktoś gniewał się całym sobą i w kompletnym afekcie walczył o życie, niszcząc, co popadnie.
Gniew kontrolowany to taki, który wymierzony jest przeciwko zagrożeniu dla korzystnej sytuacji, przy czym umiejętność rozróżniania działa wtedy bez szwanku. Jest to istotne, zwłaszcza podczas walki zespołowej, gdzie ślepy gniew mógłby przynieść straty nawet u swoich (tzw. friendly-fire).
Ślepy gniew rodzi się wtedy, gdy nasze przywiązanie do życia takim, jakim go sobie wyobrażamy, mogłoby ulec zmianie, na którą albo stanowczo się nie zgadzamy, albo na którą nie jesteśmy gotowi. Przykładowo, kierowani ślepym gniewem możemy pobić dentystę, który starając się wyleczyć nam zęba, sprawi nam ból nie do zniesienia. Ból skojarzymy wtedy z przeszkodą ku wymarzonej błogości, przyczynę bólu szybko dookreślimy (w naszym mniemaniu zawsze bezbłędnie) i nieszczęście gotowe. Dopiero po fakcie zdamy sobie sprawę, że ząb wciąż boli. Na przykład na sali sądowej.
Niestety, nawet gniew kontrolowany pozostawia po sobie wyrządzone szkody. Dla osób, których nie fascynuje przemoc albo nie są zmuszeni do walki o swoje życie, jest z reguły czymś niepożądanym. W życiu codziennym podnosi ciśnienie, powoduje, że świat staje się naszym wrogiem, a od najbliższych chcemy być jak najdalej.
Jak nie gniew, to co?
Pozytywną alternatywą dla ulubieńców gniewu jest entuzjazm. Obie z tych emocji mają zdolność pochłonięcia umysłu, lecz robią to na inny sposób, z różnych pobudek. Oczywiście przesadny, także ślepy oraz naiwny entuzjazm też nikomu w dłuższym rozliczeniu nie przyniesie korzyści (zwłaszcza, jeśli przerodzi się w fanatyzm), ale z dwojga złego lepiej już latać w rozradowaniu za polnym motylem w przekonaniu, że doznało się oświecenia, niż z nienawiści podpalić dom. Reasumując, obie emocje służą nam jedynie wtedy, gdy to my kontrolujemy je, a nie one nas.
W przypływie entuzjazmu rodzą się nowe pomysły i chęć do działania. Podobnie zresztą, jak w przypadku gniewu, z tą jednak wielką różnicą, że umotywowani entuzjazmem chcemy celebrować i tworzyć, a kierując się gniewem, raczej atakować (nawet jeśli w samoobronie) i niszczyć.
Masz rację! Tak, dalej!
Z gniewem jest dodatkowy problem tej maści, że kiedy na nas działa, dajemy sobie na jego kontynuacje bezsprzeczne przyzwolenie. Ma on bowiem taką właściwość, że z tyłu głowy mówi nam: „Tak, masz rację, masz rację. Walcz o to!”.
O gniewie trudno też rozmawiać. Gdy ugryzie nas sumienie i wyżalimy się komuś, że to dlatego, że się zdenerwowaliśmy, to nierzadko powie nam: „Nie martw się, to normalne. Ja też się ciągle denerwuję”. Albo jeśli trafimy na kogoś, kto z przyzwyczajenia tłumi w sobie gniew i nie dopuszcza do siebie wyobrażenia, że też mógłby się zdenerwować, to pouczy nas: „No wiesz, to bardzo nieładnie z twojej strony” albo „nie spodziewałem się tego po tobie”. Rzadko trafimy w tym względzie na kogoś, kto faktycznie zada nam pytanie, i wysłucha powodów naszego gniewu do końca. Przyczyny gniewu leżą bowiem tak głęboko, że musielibyśmy mieć na taką rozmowę dużo czasu i chęci.
Świat jest nagle taki mały
Niemniej jednak prawdziwym powodem gniewu jest zapomnienie. Niespodziewanie tracimy kontekst sytuacji i nagle mamy na oczach klapki. Nasze myśli, niby koń w zaprzęgu, kłusują drogą na której poboczu wszyscy się kłócą i przerzucają argumentami. Nikt nie przypomina już sobie skąd się wziął na chodniku, po co oddycha i dlaczego tak płytko.
Gniew niewątpliwie jest bramą do wyobcowania, poczucia głębokiego niezrozumienia, a w konsekwencji – do samotności. Kierując się entuzjazmem z pewnością łatwiej będzie nam zachować kontekst chwili, w której na uwadze będziemy mieli źródło wszelkiego życia.